Za oknem od tygodnia widać:
Czuję się przy tej pogodzie jak Koralina. Za oknem nie ma NIC.
Mimo to powstają kolejne rzeczy. Na początku kapcie z chenillowej włóczki-piętnaście minut roboty i kapcie gotowe, ale trzeba będzie udoskonalić wzór, albo poszukać innego, albo wszyć gumkę - średnio chcą się trzymać na nogach, zresztą żadne kapcie nie trzymają się nóg A.
Zdjęcia słabej jakości-światło nie dociera do mieszkania przez NIC za oknem.
Przytulak dla dzieci z Hospicjum - w fazie niedokończonej.
Ostatecznie Mama podczas spotkania Czarnej Owcy doszyła kwiatuszek, ja nie zdążyłam dokończyć robótek, bo w pracy miałam ogrom pracy :)
Oto Adaś. Zdążyłam zrobić tylko pół szalika, resztę miała dorobić Mama, podejrzewam, że zdążyła. Przytulaki już powędrowały do dzieci.
Jeszcze szalik. Gruby, mięsisty, naprawdę fajny. W sumie zrobiłam już jakieś cztary czapki i dwa szaliki, jeden kominek i te dwa przytulaki. Jak na sześć spotkań to chyba dość pozytywny wynik. Spotkań będzie jeszcze cztery, będę na trzech, więc może jeszcze ze trzy czapeczki machnę :) Matematyka.
Czas na prace moich pociech. Żyrafa, pies, wąż i motyl bez skrzydeł to pomysł A.
Dinozaury ( wieczorem spytam jakie dokładnie) to oczywiście praca W. Ten na dole po lewej to na pewno wielkorak, tyle zapamiętałam.
A oto, co robią leniwce: