niedziela, 29 czerwca 2014

Koniec pierwszej, drugiej i trzeciej klasy


Teoretycznie można odpoczywać... ale wiadomo jak jest. Nadrabiamy zaległości, załatwiamy sprawy, które zawsze odkładamy na później.
Odpoczniemy najwcześniej za tydzień.

wtorek, 24 czerwca 2014

Los pomidor i ptasie łzy...


Rano koktajl z nektarynki i gruszki. Do tego chlebek własnej roboty ze słonecznikiem, siemieniem lnianym i otrębami.


Potem rzut oka na pomidorki. Kto ma tak ładny widok z okna jak my? ;) 


Na koniec zabieganego dnia haftuję ptaszki.

niedziela, 22 czerwca 2014

Noc Kupały

Jak co roku Sobótkę spędziliśmy na Zamku. Była to chyba najlepsza Noc Kupały na jakiej byliśmy.


Najpierw były pracochłonne przygotowania, pieczenie chlebów, szycie nowych ciuchów dla za szybko rosnących dzieci, szlifowanie poroża itp. itd...


Później same przyjemności :) Impreza bardzo udana, chociaż pogoda dała nam się mocno we znaki. Dziękujemy Kasi i Tomkowi, Karolinie z Jurkiem i dziećmi, Piotrkowi z rodzinką, Marcie z ferajną, Sylwii, Wiktorii z Mamą, Marysi i Miriam z Tatą, Zosi i Kasi z rodzicami i jeszcze wszystkim innym, o których zapomniałam, a którzy nie przestraszyli się pogody i przyszli odwiedzić nasze stoisko. Zosi z Antkiem :) Doceniamy to.


Dziecko moje, pokaż mi źrenice! 
Spokojnie, to tylko atropina.


W tym roku nowością był pokaz tatuażysty z Torgelow. Uwielbiam naszych zachodnich sąsiadów za specyficzne podejście do odtwórstwa. 
Podsumowując: kto nie był, ten trąba.

sobota, 14 czerwca 2014

Dni Morza

Tak naprawdę ostatni tydzień był bardzo intensywny, jak każdy ostatnio. Zaczął się od rozgrywek sportowych rodzice kontra dzieci. Potem były przedstawienia, zaległe dni Mamy i Taty w szkole. 


A dzisiejszy dzień zaczął się tak:


Nie, nie pomyliłam się, zdjęcie jest prawidłowo odwrócone. Taki widok zobaczyłam nad sobą otwierając rano oczy.


Potem był czas na kawkę w nowym miejscu... zdania co do miejsca podzielone... czysto, schludnie, nowocześnie, jasno, ale mamrocząca obsługa... nie napiszę, gdzie byliśmy :)


W czasie, kiedy my spędziliśmy czas na czytaniu/wędrowaniu po okolicach, A. robiła lizaki na urodzinach koleżanki. 


Tytułowe Dni Morza zaczęliśmy od odwiedzenia szczecińskiej Wenecji.


Głównym celem był Sztandart, który odpłynął, zanim do niego doszliśmy. Co roku nie mamy do niego szczęścia, albo jest za ciemno, albo odpływa... a jest taki ładny.


Powrót przez zabudowę fabryczną. Kto i kiedy zabierze się za to miejsce?

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Dzieje się...

Czerwiec miał być intensywny - i jest. Tydzień upłynął pod tytułem wycieczki do Ustki. A. wróciła bardzo zadowolona. W domu zapanowały w tym czasie ośmiorniczki oraz kaszanki, na które A. nie może patrzeć, nie mówiąc o jedzeniu. Ja zresztą też. 


Uszyłam sobie lnianą sukienkę. Oczywiście na wyjazdy. Mama skroiła ją idealnie, więc szycie było przyjemnością. Jeszcze tylko dwie pary portek i przerobienie dwóch koszul.


 Zwieńczeniem tygodnia było V Święto Cykliczne.


Przyjechałam na imprezę z grupą z Gartz.


Pogoda była wściekle upalna. Cieszę się, że dzieciaki nie pojechały ze mną, a dziwię się rodzicom, którzy zabrali maleństwa na taki morderczy przejazd. Żar z nieba, masa rowerzystów bez wody, bez czapki chociaż. 



Wracałam krótszą drogą, nareszcie miałam czas zatrzymać się i obejrzeć kilka kątów. Moje nogi nie są szczęśliwe, wychodzi brak czasu na rower oraz działające zaledwie dwie przerzutki. Ale jestem twarda, pedałowałam przez 7 godzin.


czwartek, 5 czerwca 2014

Nici z roweru

Ojojoj, nasza popołudniowa wycieczka rowerowa spalona. Leje. Oberwanie chmury. Pranie na balkonie moknie, drzwi i okna trzaskają, koty mają oczy jak pięć złotych. Ble. Rozjaśniłam zdjęcie, ale kolory są zupełnie inne. Przecież ta kanwa jest śnieżnobiała. Trudno.



Właściwie zrobiłam jeszcze serwetkę i dywanik, ale zdjęcia później.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Dzień (pracy) dziecka


Do łask wróciły wszelakie pudełka. Na stole laptop, frytki w woreczku, mleko w kartoniku z rurką, telefon z klapką.


Cały tydzień zabiegany, weekend nie mógł być inny. Nie wiem, czy spędziliśmy w domu chociaż dwie godziny. Rano festyn rodzinny w szkole.


Wieczorem Dni Kultury Ukraińskiej i żywiołowe koncerty na Zamku.



Powiększyła się nasza kolekcja szklanych cudaków. Kot idzie jak zwykle swoją drogą...

Fotorelacji z dnia drugiego nie ma. Aparat został w domu. Dopingowaliśmy dzieciaki z naszej szkoły występujące z Amfiteatrze