czwartek, 27 września 2012

Wrze(je)sień

Nasza typowa jesień. Deszcz. Chociaż wrzesień był całkiem ładny, teraz dopiero leje z nieba. Kilka migawek z mijających tygodni.


Spacer po ścieżce zdrowia, długie rozmowy o planach na życie bliskich nam osób, piknik na polanie widokowej i wreszcie odlatujące ptaki:



 Pochłania mnie nasz nowy projekt, Agata notorycznie przeszkadza we wszystkich pracach. Szczegóły wkrótce.
  

A. wzbogaciła się o nowy rower :) Robimy więc ostatnie krótkie przejażdżki.


Mały troll nie ma nóżki przy rowerze.


Orzechy! Zimą będziemy wcinać orzechy, dżemy, suszone owoce, a popijać będziemy herbatą z miodem, albo własnym winem :) "Tylko" ten śnieg...




wtorek, 4 września 2012

Koniec lata

Nasze wakacje zakończyły się wędrówkami po ścieżkach zdrowia i parkach, kilkoma wypadami rowerowymi i spotkaniami z dawno nie widzianymi znajomymi. Plecak do szkoły spakowany, wyprawka zerówkowicza też i hej! do szkoły/przedszkola/pracy.



Tutaj jeszcze wrócimy, ta część parku jest nam obca, trzeba będzie ją zbadać, kiedy będzie na to czas. Zapowiada się ciekawie.


Gdańsk - c.d.

Kolejny dzień minął pod znakiem Jarmarku Dominikańskiego. Gdańsk jak zwykle urzekający, ale jarmark już chyba lata świetności ma za sobą. Chińszczyzna zalewa go coraz większą falą. Szkoda, bo dla mnie to całe życie wspomnień, łażenia wśród targu staroci, słuchania muzykantów, wdychania zapachów. Myślałam, że moje dzieci też poczują ten klimat, jednak trudno jest się zakochać w jarmarku w obecnym wydaniu.




Jedna z moich ulubionych uliczek, teraz jakoś niesamowicie pusta.

Sklep z produktami kaszubskimi. Kupiliśmy tam drobiazg, zdjęcie pojawi się przy kolejnej okazji.


Mali piechurzy mieli już dość trzeciego dnia ciągłych wędrówek, tylko małe zdobycze zakupione na jarmarku ratowały nas od szybkiego powrotu pociągiem do domu...

Nie zwróciłam uwagi, czy był tam zakaz parkowania, powinien chyba być?


To miejsce też uwielbiam. Starzeję się chyba.

Na koniec bonusik: zdjęcie tortu naszej chrześniaczki M.
Przyjęcie było przesympatyczne, szkoda było wracać do domu.

Gdańsk - Oliwa

Spędziliśmy ponad 5 godzin w zoo, wszyscy byli zadowolenia z tej wycieczki - i duzi, i mali :)



Gdyby się ktoś pytał...

 Tutaj wszyscy zagapili się na mandryle.


Jedna z atrakcji parku linowego.



Alpaki skradły moje serce, takie samobieżne kosiarki opakowane w piękne furta.

Ten widok był trochę przerażający (?) mama z królikiem w paszczy i małe kocię czekające na swoją kolej (kocię z lewej strony, schowane w cieniu).