niedziela, 30 czerwca 2013

Upragnione wakacje.

Ten rok miał być pierwszym od lat "lżejszym". Okazał się sto razy cięższym, ale daliśmy sobie radę.




Zaczęły się wakacje, pierwsze dni dzieci spędzają na wsi, ja sprzątam, P. uzupełnia dokumentację. 


Wieczór po zakończonym roku szkolnym spędziliśmy na spacerze połączonym z oglądaniem odnowionej fontanny. Na deser była gorąca czekolada. Zaczynamy wakacje. Będą zdrowe, uśmiechnięte i niezapomniane. 

czwartek, 27 czerwca 2013

Heide Park

Okazuje się, że jesteśmy ludźmi, którzy potrafią wyłamać się z tłumu. Dlatego właśnie nie spędziliśmy całego roku na gorączkowych przygotowaniach, aby zakończyć go majową imprezą z udawaniem, że jesteśmy kim nie jesteśmy :)
Zamiast tego pojechaliśmy na bajeczną wycieczkę, którą dzieci będą długo wspominać.






Noc Kupały

Tradycją naszą od kilku lat jest udział w Kupale na Zamku szczecińskim.
W tym roku A. jak zawsze startowała w konkursie na najładniejszy wianek i nareszcie zajęła jakieś miejsce, dokładnie trzecie :) Wianek był wspólnym dziełem moim i Babci. Radość A. - ogromna. 
Poza tym jak zwykle - rękodzieło, koncerty, przemarsz nad Odrę z rzucaniem wianków i miłe rozmowy z dawno nie widzianymi ludźmi. Zdjęcia moje i nie tylko :)





czwartek, 20 czerwca 2013

Upał... uff uff

Kota chowa się w cieniu, kocur znajduje jedyne miejsce w domu, gdzie dociera słońce i leży tam, cały szczęśliwy... 


Ciągle zapominam wspomnieć, że nasze "dostane" awokado czuje się świetnie.


Ja w ramach przygotowań do sezonu popełniłam dwie krajki.



niedziela, 9 czerwca 2013

Święto cykliczne

Dojechaliśmy dzisiaj na Jasne Błonia na Święto Cykliczne. Zrezygnowaliśmy z przejazdu przez całe miasto, ale tak czy inaczej dzieciaki przejechały jakieś 20 km. Jesteśmy bardzo zadowoleni, bo daliśmy radę, wszyscy! Po drodze najmniejszy rowerzysta trzy razy gubił pedał, ale po pomocy serwisanta udało się przykręcić niesforną śrubę solidnie i mogliśmy wrócić do domu bez przygód :) Piknik tak jak należy obfitował w naleśniki amerykańskie, jabłka i gruszki. Kto nie jadł, niech żałuje.


Dzień wcześniej byliśmy na trzech festynach, wrażenia niezapomniane.


Ten pan nas zauroczył. Żałuję, że nie zrobiłam Mu zdjęcia z tyłu, kostium był fantastyczny, ten plecak, okulary... 



wtorek, 4 czerwca 2013

Bum!

Na początek koszula.
Uszyłam sama, pod okiem Mamy. Krajkę przyszywałam ręcznie. Krajki nie robiłam sama, chociaż mam rozpisany ten wzór, ale nigdy nie chciało mi się za niego zabierać. 


Ten tydzień upłynie nam pod tytułem: "Jak rozwieźć  i pozbierać całą rodzinę rozmieszczoną w różnych miejscach i zaczynającą/kończącą zajęcia w różnych godzinach za pomocą jednego samochodu". Drugi rozbiłam, własnoręcznie. Pierwszy raz w ciągu 17 lat jeżdżenia samochodem. Całe szczęście, że wszyscy jesteśmy cali, Mama się poturbowała, ale skończyło się tylko siniakiem. Jestem wściekła na siebie i szkoda mi słów, dlatego kończę. 

Maciek czuje się chyba podobnie, jak ja.